Jednym z najczęstszych pytań jakie zadają mi osoby zainteresowane spółką w Delaware jest:
Skoro nie ma publicznego rejestru wspólników i władz, to skąd wiem, że spółka w Delaware należy do mnie?
Dobre pytanie. Po pierwsze, musisz wiedzieć, że w amerykańskim systemie prawnym działamy o wiele częściej na podstawie zaufania do innych osób niż w Polsce, po drugie, dane wspólników nie są przechowywane w publicznym rejestrze, jednakże zna je agent rejestrowy. Posiada on dostęp oczywiście tylko do tego, co mu przekazujesz, ale zawsze wie, kto tworzy spółkę i jest pierwszym wspólnikiem.
Jeżeli potrzebujesz więc dokumentu, w którym znajdą się Twoje dane jako wspólnika, aby móc wykazać swoje (albo innej osoby) prawo do reprezentowania spółki możesz poprosić aby na pierwszym dokumencie, inicjującym byt spółki (certificate of formation) znalazły się Twoje dane.
W późniejszym czasie, gdy dojdzie do zmian, dokumentem potwierdzającym dane rejestrowe spółki będzie wystawiany przez agenta rejestrowego certificate of incumbency. Warto zadbać aby dokument ten był poświadczony przez notariusza i opatrzony apostyllą (apostille) albo zadbać o jego legalizację jeżeli chcesz go wykorzystywać poza Stanami Zjednoczonymi,
Kolejnym pytaniem jakie często zadajecie pisząc do mnie jest pytanie o czas rejestracji spółki w Delaware.
Time is money…
Samo założenie trwa chwilę, agent rejestrowy wysyła faks do departamentu stanu Delaware, który zawiera certyfikat formacji. Tyle i aż tyle.
Natomiast cały proces trwa około 2-3 tygodnie. Jakie czynniki na to wpływają?
Po pierwsze agent rejestrowy bierze wynagrodzenie z góry. Wynagrodzenie to trzeba mu jakoś przesłać. Są co najmniej trzy opcje, ale w każdej z nich przesłanie wynagrodzenia do Stanów Zjednoczonych trwa co najmniej kilka dni.
Po otrzymaniu wynagrodzenia agent rejestrowy wysyła certyfikat formacyjny do departamentu stanu, to jednak nie koniec – aby spółka mogła działać w Polsce i na świecie konieczne często jest poświadczenie z departamentu stanu, że spółka została zarejestrowana, następnie zaś potrzebne jest nadanie klauzuli apostille na dokumenty poświadczające byt prawny spółki. W międzyczasie agent zamawia także druk teczki korporacyjnej (corporate vault) z przydatnymi wzorami, pieczęcią oraz certyfikatami udziałowymi.
Potem wysyłka kurierem za ocean…
Spółkę masz w tydzień, dokumenty jednak idą 2-3 tygodnie.
Pytanie, które pojawia się coraz częściej w prywatnej korespondencji, na forach internetowych oraz na blogu jest proste. Czy spółka LLC w Delaware podlega pod polską regulację zagranicznych spółek kontrolowanych (CFC)?
Odpowiedź jest zaskakująco prosta.
Nie, nie podlega.
Ale nie byłbym prawnikiem, gdybym pokrótce nie napisał dlaczego tak się dzieje. Niezależnie od tego czy spółka traktowana będzie podatkowo jako podmiot transparentny (disregarded entity) czy też korporacja nie wystąpi zależność nakładająca na wspólnika takiej spółki obowiazki CFC.
W pierwszym przypadku wynika to z faktu, że podatek płacony jest na poziomie wspólnika, tak czy siak, więc podatek ten płacony jest w Polsce jeżeli mamy do czynienia z polskim rezydentem podatkowym (tzw. nieograniczony obowiązek podatkowy).
W drugim przypadku, jeżeli traktujemy spółkę LLC jako spółkę, z której pobieramy dywidendy to także nie ma to znaczenia, a to z uwagi na fakt, że Stany Zjednoczone nie są rajem podatkowym, a stawka opodatkowania podatkiem CIT jest na odpowiednim poziomie. Regulacja CFC stosowana jest gdy w danym państwie stawka CIT wynosi o 25% mniej niż w Polsce (czyli 14,25%). W Stanach Zjednocznych, gdzie istnieje progresywny system skali podatkowej CIT, najniższa stawka wynosi 15% dochodu.
Kiedy jednak z posiadaniem spółki LLC będą wiązały się regulacje CFC?
W momencie, w którym jedynym wspólnikiem takiej spółki jest posiadana przez polskiego rezydenta podatkowego spółka w klasycznym raju podatkowym (tzw. wehikuł korporacyjny). Wtedy zgłoszeniu podlega jednak nie tyle LLC, co spółka-matka z raju podatkowego.
Wiecie co charakteryzuje większość ludzi bogatych?
To, że jeżdżą samochodami średniej klasy, ubierają się w odzież dobrego gatunku, ale nie kierują się koniecznie marką. Odzież ma być dobra, a nie droga. Nie kupują zegarków za dziesiątki tysięcy dolarów. Planują, oszczędzają i nawet jeżeli pozwalają sobie na zbytki to są to zbytki w granicach rozsądku.
Oszczędność. To charakteryzuje prawdziwych bogaczy. Nie piszę tutaj o nowobogackich, osobach które wygrały na loterii, albo takich, którzy po prostu „bywają na salonach”.
Tym mniej dziwi mnie to, że pojawił się pewien trend związany z wykorzystaniem spółki w Delaware do zakupu pewnych drogich rzeczy. Po co się to robi? Ano po to, żeby oszczędzić?
Na czym oszczędzamy? Na podatku VAT. Eksport dóbr to przecież brak efektywnego opodatkowania podatkiem VAT, a eksport do kraju, który nie zna systemu podatku wartości dodanej daje pole do popisu. Można zaoszczędzić i to dużo. Im więcej warta nabywana rzecz, tym więcej oszczędzamy.
Przemyśl to, gdy będziesz kupował jacht 🙂